Bezpieczeństwo w podróży samotnej kobiety/Seguridad en el viaje de la mujer sola(español abajo)

Wielokrotnie spotykałam się z zapytaniami, czy się nie bałam sama podróżować po krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie ponoć tak niebezpiecznie, zwłaszcza dla kobiet. Zakotwiczył się w wielu umysłach stereotyp, że kobieta samotna w podróży powinna się bać. Oczywiście ryzyko zawsze jest, ale bez ryzyka nie ma życia, choć częściowo można zminimalizować, ale nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Strach ma wielkie oczy i jest destruktywny. Podróż może być pokonywaniem własnych lęków, uleganie panice niczemu dobremu nie służy.  Początkowo owszem troszkę się obawiałam, ale z czasem przyzwyczaiłam się do innych realiów, czułam się komfortowo i nie widziałam wszędzie zagrożenia, starając się oczywiście zachowywać ostrożność, zdrowy rozsądek.

Bałam się np. występów publicznych, co też pokonywałam właśnie m.in w Nikaragui czy Kolumbii, przeprowadzając prelekcje na temat świadomości ekologicznej. Uważam, że największym zagrożeniem jest życie w strachu, ogromne znaczenie odgrywa umysł, pozytywne myśli, odpowiednie podejście. Życie jest krótkie i nie jesteśmy nieśmiertelni, zginąć możemy w każdej chwili, iluż ginie np. w wypadkach samochodowych czy na szlakach górskich. Czy to by miało oznaczać, że mamy wcale nie wychodzić z domu, nie wsiadać na rower, bo istnieje ryzyko, że samochód może nas potrącić czy też możemy złapać jakiegoś wirusa, które były są i będą…? Nie popadajmy w paranoję.

wizyty w szkole w Boca de Sabalos, Nikaragua

Nie jest zdrowe życie w nieustannym lęku. Media mają tendencję do nagłaśniania tragedii. Zło jest głośniejsze, za sprawą środków masowego przekazu tworzona jest fałszywa rzeczywistość. Spotykałam się z osobami, które nigdy w Kolumbii nie były, wyobrażający sobie, że tam wszyscy sprzedają narkotyki i ćpają, napadają na ulicach, gwałcą… Tymczasem największym zagrożeniem były kradzieże (wystarczy oddać, co się ma w razie czego), a nie ma napadów terrorystycznych. Mniej bezpiecznie się czułam czasem np w Londynie, Paryżu czy Berlinie za sprawą przybyszy z Bliskiego Wschodu, bardziej natarczywych, groźniejszych. W Europie ataki islamskie, gwałty są dość częste, też na porządku dziennym jest podpalanie kościołów. Choć niestety w ostatnim czasie, w krajach takich jak Chile, Argentyna, Meksyk, Nikaragua, Kolumbia też to zaczyna się dziać, ale nie za sprawą islamistów tylko indoktrynacji,  globalnego ruchu terroryzmu- feminazizmu…jednakże tego jeszcze tam nie było podczas moich pobytów kilka lat temu. Podczas 18 miesięcy w 15 krajach Ameryki Łacińskiej, a także podróży przez Tajlandię i Kambodżę nie zdarzyło mi się widzieć napadów, bójek (jedynie w gazetach, informacjach), za to zdarzyło mi się zostać okradzioną w Warszawie czy w Hiszpanii.

Nieraz pytano mnie, z kim podróżuję, odpowiadałam, że z moim Aniołem Stróżem, z czasem zaczęto mnie brać za misjonarkę. Traktowano mnie często z szacunkiem, nieraz wręcz z nadmierną troskliwością, zwłaszcza w Kolumbii, oferując gościnę, wsparcie.

Owszem były momenty, gdy czułam się czasem nieswojo, słysząc zaczepiania na ulicy ze strony mężczyzn, zawołania typu „mamacita”,” te acompaño?¨(towarzyszyć Ci?) gwizdania, cmokania( zwłaszcza w Nikaragui).  W Hiszpanii to wcześniej też się zdarzało, jeszcze w 2011 pamiętam( teraz już mniej, władzę przejęły feministki i mężczyźni  boją się kobiet, gdyż mogą dostać grzywnę lub trafić do więzienia za „molestowanie”) więc podejrzewam, że to zostało po przodkach konkwistadorów, gdyż rdzenni Indianie nie mają takich tendencji, wręcz są bardziej wycofani. Choć też obserwują, zwłaszcza gdzie mniej turystów dociera są bardziej ciekawscy. Czasami stawałam się obiektem zbytniego zainteresowania i czułam się, jakbym przybyła z kosmosu, innego świata.

Słyszało się też na ulicy komplementy czasem poetyckie, zabawne,  nie były wulgarne, świadczyły o adoracji i były nawet miłe, podziwiałam twórczość np. jeden z przewodników wycieczek do puszczy w Kostaryce: „pewnie gdy idziesz do lasu wszystkie zwierzęta wychodzą z kryjówek, bo nie mogą się nadziwić takiej piękności”, „Chciałbym z Tobą tańczyć przy muzyce świerszczy”  nie uznaję tego za „molestowanie”, liczne Polki niedoceniane mogłyby się tam poczuć dowartościowane. Powszechne są zwroty wobec kobiet typu „Reina”-królowa, „Princesa”-księżniczka „Florecito”-kwiatuszek, „Bomboncito” czekoladka, „Hermosa, Linda”-piękna, „Angelito”- aniołek„Muñekita¨’laleczka…Szczególnie kreatywni są w Kostaryce oraz w Kolumbii np. „Que está pasando en el cielo? … Que los Ángeles se están cayendo.”-Co się dzieje w Niebie, że Anioły spadają? „Chciałbym być jakąś różą, by być w ogrodzie Twojego serca”

https://www.chispaisas.info/piropos.htm

Zdarza się odczuwać dyskomfort, niebezpieczeństwo na drogach, szczególnie szaleni kierowcy są np. w Gwatemali czy w Kolumbii. W życiu się tak nie bałam jak w pędzącym busiku, wyprzedzającym samochody na zakrętach, pod górkę, jadąc nad przepaściami, często w otwartych drzwiach zwisał pomocnik kierowcy. Przechodząc przez ulicę trzeba zachować szczególną ostrożność. Nawet na przejściach dla pieszych samochody mają pierwszeństwo, nie zatrzymują się jak w Hiszpanii, przepuszczając.

Owszem było trochę momentów, gdy miałam obawy, nie czułam się pewnie, np.  podczas noclegów w puszczy zdarzyło się odczuć niepokój, szczególnie raz w Gwatemali, raz w Nikaragui, gdy o północy otrzymano telefon, że ktoś się zbliżał do kwatery ukrytej w lesie. Płynąc motorówką skaczącą po falach z Panamy do Kolumbii obawiałam się, że plecak może spaść do wody. Na Dominikanie po wypłynięciu na oglądanie wielorybów łódka tak się bujała na wysokich falach, że już myślałam, że to koniec. W Boliwii, w Cochabamba zostałam poinformowana przez sprzedawczynię na targu przy dworcu, że byłam obserwowana, zaproponowała, byśmy udawały, że się znamy. Jadąc z Ipiales od granicy do Cali już po zmroku istniało ryzyko zatrzymania przez guerillas, co na szczęście się nie stało, ale kierowca zalecił, schowanie kosztowności i zostawienia czegoś drobnego na wierzchu, w razie zatrzymania. Nie zdarzyła mi się żadna kradzież z napaścią, ale oszustwa tak np. zakup fałszywego biletu na transport w Panamie czy Boliwii. W Rio de Janeiro wolontariusze ŚDM natrafili na samochód, z którego wyszli mężczyźni z karabinami, uciekali, ile sił w nogach. Ja takiej sytuacji nie miałam, także może się zdarzyć przy braku szczęścia, gdy przypadkiem znajdziemy się o nieodpowiedniej porze, w nieodpowiednim miejscu, ale nie jest to codziennością, dużo zależy od miejsca, regionu.

Kilka porad:

  • „Przezorny zawsze ubezpieczony” Nie miałam żadnego ubezpieczenia ( nie namawiam jednak nikogo do naśladowania,  w tamtym czasie miałam ograniczony budżet, ubezpieczenia były kosztowne i nie zakładałam też czarnego scenariusza, być może czasem miałam więcej szczęścia i opieki Anioła Stróża niż rozsądku) ale starałam się zachowywać ostrożność, lepiej nie pokazywać wszystkiego wszem i wobec, a zdarzało mi się widzieć turystów beztroskich, kuszących sprzętem potencjalnych złodziei. Ubierałam się raczej skromnie, chowając dokumenty pod ubranie, mając je też zeskanowane, część wartościowszych rzeczy nosząc w mniejszym plecaku przed sobą. Większy plecak też starałam się mieć na oku w miarę możliwości. Miałam stary, prosty aparat fotograficzny oraz zwykły telefon tylko do dzwonienia i wiadomości tekstowych, bez smatfona( w 2013-2015 jeszcze nie były tak powszechne, choć rozwój technologii większy niż w Polsce już w 2013 w niektórych miejscach np. w Kostaryce mnie zadziwiał, przy kolejnych wizytach 2018, 2019 już widać było, ze większość osób miała smartfony i nikt się nie obawiał z nimi chodzić w miejscach publicznych, choć zapewne zależy od miejsca, w których bardziej należy uważać).
  • W Kolumbii, gdy wszyscy wysiądą z busiku, lepiej też wysiąść, nie zostawać samej z kierowcami. Wtedy o tym nie widziałam. Wszyscy wysiedli, ja miałam jechać dalej. Kierowcy postanowili zrobić przerwę, przenocować w miejscowości po drodze do Santa Marta, w Baranquilla. Zaproponowali kwaterę w cenie biletu. Kwatera zwana  „residencial” okazała się dość specyficzna. Kierowca liczył na przygodę, a jego pomocnik w nocy zapukał w drzwi pokoju pytając, czy chcę narkotyki…na szczęście nic się nie stało, ale trochę strachu się najadłam.
  • Nie na każdym rogu czai się niebezpieczeństwo, lepiej myśleć pozytywnie oraz słuchać  intuicji. Przy pierwszym kontakcie wszystko może wydawać się przerażające. Po dłuższym pobycie, aklimatyzacji już mniej odczuwa się strach i można ocenić mniej lub bardziej bezpieczne miejsca.  Dobrze jest słuchać rad lokalnych, jeśli ostrzegają, by lepiej gdzieś nie iść, upewniać się, nie chodzić po podejrzanych okolicach zwłaszcza w nocy. Nawet miejsca turystyczne, stare miasta po zmroku bardzo się zmieniają, stają się nieprzyjemne. Z drugiej strony ci bogatsi, rozpieszczeni Latynosi czasem przesadzają, uważając, że wszędzie jest niebezpiecznie. W ogóle nie chodzą pieszo, tylko przemieszczają się samochodami. Spotkałam Kolumbijczyków nadmiernie troskliwych,  którzy oferowali zamówienie taksówki i zapłacenie za nią, bym autobusem nie jechała. A gdy już idziemy w miejsce z potencjalnym ryzykiem( a to mi się zdarzało) lepiej iść z osobą lokalną, godną zaufania. W krajach Ameryki Łacińskiej hiszpański bardzo pomaga, ułatwia komunikację, więc warto go znać
  • Lepiej kupować bilety autobusowe do granicy, w przypadku przesiadkowych mogą zdarzyć się oszustwa, tak mi zdarzyło się w Santa Cruz de Sierra w Boliwii, gdzie na dworcu kupowałam bilet do Rio de Janeiro w Brazylii i na granicy okazało się, że miałam się przesiąść do linii brazylijskiej, która nie współpracowała z tymi, którzy sprzedali bilet.
  • Zwykle nie ma problemu przemieszczania się nocnymi autobusami między miejscowościami, wiele nocy jechałam, zaoszczędzając tym samym na noclegach. Bywają trasy, gdzie mogą się zdarzyć napady po zmroku np. na trasie z Ipiales, od granicy z Ekwadorem w kierunku Cali, wtedy zwykle o tym informują. Natomiast nocnych autobusów miejskich w większości miast nie ma, także pozostają taksówki. W Cali w Kolumbii jest ich pełno( wszystkie koloru żółtego) więcej niż innych samochodów. Z taksówkarzami lepiej ustalać cenę wcześniej, też bywają ryzykowne. W niektórych miejscach ponoć zdarzały się napady osób udających taksówkarzy, dlatego, warto zwracać uwagę na oznakowania.  W Wenezueli taksówki zabierały wiele różnych osób po drodze.
  • W Hondurasie, w Comayagua ulice nie miały nazw, ani nie było numerów domów, by trafić, należało zapamiętać jakiś punkt odniesienia. Gdy zapadał zmrok nie mogłam trafić do dziewczyn, u których nocowałam. Przypuszczam, ze w innych miejscach może się zdarzyć podobnie, więc w takim wypadku warto się lepiej przygotować.
  • Granica Hondurasu z Nikaraguą jest straszna, mnóstwo natarczywych, w tym oszustów polujących na przyjezdnych, chcących wymieniać pieniądze, czy oferujących podwózkę „triciclo”- rowerem trzykołowym za znacznie zawyżone ceny, tutaj trzeba zachować spokój i stanowczość.
  • Dobrze jest chodzić szybko (wielu Latynosów chodzi wolno) i pewnie, by nie sprawiać wrażenia osoby zagubionej.
  • Poruszałam się bez mapy zazwyczaj, kierując się „końcem języka za przewodnika”. Pytając ludzi należy zapytać wiele osób, bo zdarza się, że wskazują zły kierunek, mając problem z orientacją, bojąc się odpowiedzieć, że nie wiedzą.
  • Nie zdarzały mi się praktycznie zatrucia w podróży mimo picia często wody ze źródeł, kranu (oczywiście po wcześniejszym upewnianiu się, czy można lub przegotowywaniu z racji unikania plastików, emitujących zanieczyszczenia) poza jednym kilkudniowym w Gwatemali. Starałam się dbać o higienę, patrzeć, czy sprzedawca nie dotykał tymi samymi rękami pieniędzy i jedzenia. Częściej sama gotowałam, głównie warzywa, owoce. Dobrze jest mieć na wszelki wypadek jakiś środek na wypadek zatruć, polecam  domową nalewkę z zielonych łupin orzecha włoskiego, kilka razy błyskawicznie pomogła mi i innym.
  • Chodząc po lasach można spotkać liczne owady (niektóre wstrzykują larwy w skórę), pająki jak tarantule, skorpiony, węże jadowite (np. popularne malutkie węże koralowe czy barba amarilla, terciopelo mogące zabić w kilka minut, jednakże nie są agresywne jak afrykańskie, wystarczy uważać, by przypadkiem nie nadepnąć. Zdarzyło mi się spotkać leżącego na ścieżce. Jednakże nie ma co panikować, chodziłam dużo po lasach, jedynie bąki dotkliwie pogryzły w Gwatemali, czy malutkie pajęczaki w Kostaryce coloradillas, aloes skutecznie pomógł zregenerować skórę i zapobiegać kolejnym pogryzieniom.
  • Pieniądze z bankomatu najlepiej wyjmować przy bankach. Zdarzyło mi się nie wydanie pieniędzy z bankomatu na dworcu w Limie, Peru, a pobrano z konta. W niektórych miejscach można płacić kartą, ale nie wszędzie, na targowiskach jest to ryzykowne.
Ekwador,w drodze z Lagunas Cuyabeno, nad przepaścią
  • Ryzyko wypadków drogowych jest spore i tego najbardziej się obawiałam, bywało, że jechałam przerażona i najchętniej bym wysiadła. W Ekwadorze autobus mało nie ześlizgnął się w przepaść, wracając z Amazonii, trzeba było czekać na traktor, by wyciągnął. Uważać szczególnie należy przy przechodzeniu przez ulice. Na szaloną jazdę kierowców nie miałam wpływu, musiałam zaufać w Opatrzność. W niektórych miejscach, w Kolumbii, Boliwii były taksówki motorowe, jednoślady jeszcze bardziej ryzykowne. Wielu członków rodzin moich znajomych przede wszystkim z Kolumbii zginęło w wypadkach, w tym też osoby, które poznałam. Siostrzenica jednego znajomego została potrącona na przejściu dla pieszych przez policjanta…
  • Spotyka się nieraz „bajkopisarzy”, potrafiących pięknie opowiadać, tworzyć iluzje, lepiej zachowywać zasadę ograniczonego zaufania.
  • Nie miałam tyle odwagi jeździć autostopem sama po Ameryce Łacińskiej, choć spotykałam osoby, które tak jeździły, zdarzyło mi się tylko kilka razy, na Riwierze Majów, wracając z parku Sian Kaan, gdzie nie było innej opcji, w Chiapas w Meksyku oraz raz w Hondurasie, choć wtedy byłam w towarzystwie innych osób podróżujących.
  • Da Dominikanie, w Puerto Plata spotkałam się z oferowaniem na ulicy przewodnictwa osób znających dobrze języki, niby bezpłatnie, choć z liczeniem na napiwek, owi przewodnicy mają umowy z droższymi restauracjami, gdzie też dostają prowizję na ściągnięcie turystów.
  • Korzystałam czasem z couchsurfing-u lub workaway, tym sposobem możemy zapoznać się z referencjami danego miejsca, gospodarza lokalnego.
  • Czasem lepiej zapytać o pozwolenia na zrobienie zdjęcia, niektórzy sami zaczepiają, wiedząc, że przyjezdni lubią robić zdjęcia, więc proponują, że można zrobić za drobną opłatą.

Podróże samotne mają swoje wady, ale też liczne zalety, człowiek bardziej otwiera się na lokalną ludność, spotykałam się nieraz z zainteresowaniem, podziwem, czasem wręcz z nadtroskliwością. Często ludzie widząc samotną kobietę bardziej byli skłonni do kontaktu, zagadywania,  pomocy. Zazwyczaj nie czułam się samotnie, spotykało się mnóstwo ludzi, stosunkowo łatwo było nawiązywać kontakty w drodze na krócej lub dłużej, z niektórymi pozostaję w kontakcie do dnia dzisiejszego. Jest się też bardziej niezależną, bez kłótni, pretensji, narzekania. Podróż wychodziła taniej, gdyż cenę można było negocjować, a też nie szukałam zbytnich wygód, natomiast ciężko znaleźć osobę do towarzystwa, która nie wymagałaby „lepszego standardu”. Poprzez samotną podróż można przemyśleć wiele spraw, kształtuje się charakter, nabiera się z czasem większej pewności, samodzielności, zaradności. Owszem takie podróże nie są dla każdego i nie w każdym momencie, etapie życia. Mają też swoje wady, mając stałe towarzystwo zawsze można się dzielić wrażeniami, przemyśleniami, wzajemnym wsparciem psychicznym i technicznym. W Boliwii, w San Borja zdarzyło się, że skończyła mi się całkowicie gotówka, żaden bankomat nie przyjmował karty, nie było jak zapłacić za kwaterę, na szczęście poratowały przekazy międzynawowe i inny przypadkowy podróżny- Hiszpan, pożyczając na telefon…

Podsumowując warto być świadomym zagrożeń, ale nie popadajmy w paranoje i nie ma co ulegać panicznemu strachowi. Poznałam w podróży mnóstwo osób, w tym samotnie podróżujące kobiety, również z Polski, które nie miały zbytnio nieprzyjemnych sytuacji, niektórym się coś przydarzyło, ale to pojedyncze przypadki, kwestia szczęścia. Spotykałam też osoby podróżujące z małymi dziećmi. Ja miałam kilka nieprzyjemności, ale zaraz po tym zdadarzało się coś niesamowitego, spotykało się pomocną dłoń. Jedna z piosenek salsowych mówi:  „Asi es la Vida tan caprichosa, a veces negra, a veces color rosa”- Takie jest życie kapryśne, czasami czarne, czasami koloru różowego.

 Również z samotnej podróży można czerpać przyjemność, jest mnóstwo przykładów, jedna z Polek podróżująca dużo samotnie, również miłośniczka Ameryki Łacińskiej:

https://zpamietnikapodrozoholika.com/

Seguridad en el viaje de la mujer sola

Me preguntaban muchas veces si no tenía miedo de viajar sola por Latinoamérica, donde es tan peligroso según lo que dice la gente, sobre todo para las mujeres. El estereotipo de que una mujer que está sola en un viaje debe tener miedo se ancló en muchas mentes. Por supuesto  siempre existe un riesgo, pero no hay vida sin riesgo, aunque es posible minimizarlo, pero no todo es predecible. El miedo tiene ojos grandes y es destructivo. Viajando podemos superar muchos nuestros miedos, el pánico no sirve para nada bueno. Inicialmente sí tenía un poco de susto pero con el tiempo me  acostumbraba o otras realidades, me sentí bien y no veía un peligro por todos los lados, por supuesto tratando de ser prudente y con sentido común.

Tenía miedo de hablar al público, lo que hacía en Nicaragua o Colombia, dando charlas sobre el tema de la conciencia ambiental. Creo que el mayor peligro es vivir con miedo. La mente, los pensamientos positivos y la buena actitud  tienen gran importancia. La vida es corta y no somos inmortales, podemos morir en cualquier momento. Cuántos mueren, por ejemplo en accidentes de la carretera o en senderos de montaña, pero esto significa que no debemos salir de casa por completo ni montarnos en bicicleta, porque hay un riesgo de que un coche nos atropelle o nos contagiemos de algún virus cuales siempre existían, existen y existirán… No nos volvamos paranoicos.

Pequeña escuela campesina en región de Pereira, Colombia

No es saludable vivir con temor constante. Los medios de comunicación tienen una tendencia a publicitar tragedias. Lo malo es más ruidoso, los medios de comunicación crean una falsa realidad. Conocí a las personas que nunca habían estado en Colombia e imaginaban que allí todo el mundo venda y tome drogas, haya todo tiempo muchos asaltos en la calle, violaciones … Mientras tanto, el mayor peligro era el robo (solo se da lo que se tiene encima) y ahí no hay ataques terroristas. A veces me sentía menos segura, por ejemplo, en Londres, París o Berlín debido a los recién llegados del Medio Oriente, más insistentes y más peligrosos. En Europa son bastante frecuentes los ataques islámicos, las violaciones y se prende fuego a las iglesias. Aunque últimamente en los países como Chile, Argentina, México, México, Nicaragua, Colombia también está comenzando a ocurrirlo, pero no por Islamistas sino por  adoctrinamiento, un movimiento global del terrorismo-feminazismo… Sin embargo, esto todavía no pasaba ahí en mis visitas hace unos años. Durante 18 meses en 15 países latinoamericanos, además de viajes a Tailandia y Camboya, no ví ningunos ataques, peleas (solo en periódicos, información), pero sí me robaron en Varsovia o en España-Sevilla.

Casa hospitalaria en México

Varias veces me preguntaban con quién viajaba, respondía que con mi ángel de la guarda, con el tiempo me consideraban una misionera. A menudo me trataban con respeto, a veces incluso con cuidado, especialmente en Colombia, ofreciendo hospitalidad y apoyo.

Sí había varios momentos en los que a veces me sentía incómodo al escuchar a los hombres ligando en la calle, unas llamadas como „mamacita”, „¿te acompaño? ¨, silbando, chasqueando (especialmente en Nicaragua). En España lo pasaba  antes igual, recuerdo en 2011 (ahora menos, ya que  las feministas tomaron el poder y los hombres tienen miedo a las mujeres, porque les pueden poner una multa o ir a la cárcel por „acoso”), así que sospecho que estos costumbres se hayan quedado por los antepasados ​​de los conquistadores, porque los indios nativos no tienen tales tendencias, son aún más retraídos. Aunque observan sobre todo dónde llegan menos turistas son más curiosos, a veces me hacía un objeto de interés y me sentía como si fuera un extraterrestre, otro mundo.

También se escuchaban piropos en la calle, a veces poéticos, divertidos, no vulgares, daban de este modo un testimonio de adoración y hasta eran agradables.  Admiraba la creatividad, por ejemplo, uno de los guías para excursiones al bosque en Costa Rica: ” cuando vayas al bosque todos los animales salgan de sus escondites sorprendidos de tanta belleza „,” me gustaría bailar contigo con la música de los grillos”. No lo considero como ” acoso „, muchas mujeres polacas subestimadas podrían sentirse apreciadas allí. Hay frases comunes hacia las mujeres como „Reina”, „Princesa” „Florecito”, „Bomboncito”, „Hermosa, Linda” „Angelito” „Muñekita” … Más creativos  están  en Costa Rica y Colombia, por ejemplo, „¿Que está pasando en el cielo? … Que los Ángeles se están cayendo.”, „Me gustaría ser una rosa para estar en el jardín de tu corazón”

https://www.chispaisas.info/piropos.htm

A veces se siente un malestar,  amenaza en las carreteras, los conductores más locos están por ejemplo en Guatemala o Colombia, no tuve tanto miedo en mi vida como en un buseta corriendo a toda la velocidad adelantando los coches en las curvas, colinas junto a los precipicios y a veces con una puerta abierta en cual el ayudante del conductor estaba colgado. Al cruzar la calle hay que tener mucho cuidado, incluso en los pasos peatonales, los coches tienen prioridad, no se detienen cediendo los puestos al pasar como en España.

Bogota

Sí habían algunos momentos cuando tenía unas inquietudes, no me sentía segura, por ejemplo, durante la estancia en la selva, sentí dos veces un susto tremendo, especialmente una vez en Guatemala, una vez en Nicaragua, cuando se recibió una llamada telefónica a la medianoche de que alguien se acercaba a la cabaña escondida en el bosque. Navegando en una lancha de Panamá a Colombia,saltando sobre las olas, temía que la mochila se cayera al agua. En República Dominicana  al salir a ver las ballenas, la lancha se balanceaba tanto encima de las olas  altas del océano que pensé que era un fin. En Bolivia, en Cochabamba, una vendedora en el mercado al lado del terminal de los autobuses me informó que me estaban vigilando, sugirió que fingiéramos que nos conocíamos. Viajando desde Ipiales  hasta Cali al anochecer se corría un riesgo de detener por la guerrilla, lo que afortunadamente no sucedió, pero el conductor recomendó que escondieramos los objetos de valor y dejaramos algo pequeño encima por cualquier caso. No me pasó ningún robo con un ataque, solo estafas como la compra de un boleto falso para el transporte en Panamá o Bolivia. En Río de Janeiro, los voluntarios de la JMJ encontraron un coche del cual salieron unos hombres con rifles, huían tan rápido como podían. Yo no tuve tal situación, lo puede suceder por mala suerte, cuando por desgracia nos encontremos en el momento inadecuado, en el lugar equivocado, pero no es tan cotidiano, mucho depende del lugar, la región.

Unos consejos:

1.Prevenido está asegurado…No tenía ningún seguro (pero no incito a nadie a seguir, en ese momento tenía un presupuesto limitado, la póliza  era cara y no asumía un escenario negro, tal vez a veces haya tenido más suerte y custodia por el ángel de la guarda que el sentido común) pero trataba guardar la cautela, es mejor no mostrar todo a todos. Observaba a los turistas despreocupados, tentando a posibles ladrones con su equipo. Me vestía con bastante modestia, escondiendo los documentos debajo de la ropa, teniendo escaneados también. Algunas de las cosas más valiosas llevaba en una mochila más pequeña frente a mí, también trataba  vigilar una mochila más grande si era posible. Tenía una cámara vieja y simple y un teléfono ordinario solo para llamadas y mensajes de texto, sin smartfon (en 2013-2015 no eran tan comunes, aunque el desarrollo de la tecnología fue mayor que en Polonia en 2013 en algunos lugares, por ejemplo en Costa Rica, en visitas posteriores 2018, 2019 ya era visible que la mayoría de las personas tenían smartfones y nadie tenía miedo de caminar con ellos en lugares públicos, aunque probablemente depende del lugar donde se debe tener más cuidado).

2. En Colombia, cuando todos bajan del autobús es mejor bajarse también, no estar sola con los conductores. No lo sabía, salieron todos, se suponía que debía continuar, los choferes decidieron hacer una pausa, pasar la noche en el pueblo camino a Santa Marta, en Barranquilla. Ofrecieron alojamiento incluido en el precio del boleto. El hospedaje llamado „residencial” resultó  bastante raro, el conductor esperaba una aventura, igual su asistente quien llamó a la puerta de la habitación a la una de la noche, preguntando si quería drogas … Afortunadamente no pasó nada, pero comí bastante susto.

3. El peligro no está en cualquier esquina, es mejor pensar en modo positivo y escuchar tu intuición, al principio todo puede parecer espantoso, después de una estadía más larga, aclimatación, se siente menos miedo y se puede evaluar más o menos lugares más seguros. Es bueno escuchar a los locales si te advierten que no vayas a algún lugar, asegúrate de no caminar por las zonas sospechosas, peligrosas, especialmente por la noche. Incluso los lugares turísticos, los barrios antiguos cambian mucho después del anochecer, volviéndose desagradables. Por otro lado, los latinoamericanos más ricos y mimados a veces exageran, creyendo que es peligroso en todas partes, no caminan nada, solo se mueven en sus coches. Conocí a colombianos sobre cuidadosos quienes  ofrecieron llamar y pagar un taxi para que yo no tomara el autobús. Cuando vamos a un lugar arriesgado ( esto me pasaba a veces) es mejor ir con una persona local de confianza. En Latinoamérica el español ayuda mucho y facilita la comunicación, por eso vale la pena conocerlo.

4. Es mejor comprar pasajes de autobús a la frontera cuando vamos al otro país, en caso de tránsito puede ocurrir fraude, me pasó esto en Santa Cruz de Sierra en Bolivia, donde compré un pasaje a Río de Janeiro en Brasil en la estación de tren y resultó en la frontera que tuve que cambiarme a la línea brasileña-andoriña, que no colaboraba con los que me vendieron el boleto.

5. Normalmente no había problemas con viajar en autobuses nocturnos entre ciudades, viajaba muchas noches, ahorrando así en los alojamientos. Existen rutas donde los asaltos pueden ocurrir después del anochecer, por ejemplo, en la ruta desde Ipiales, la frontera con Ecuador hacia Cali suelen advertir sobre esto. En cambio no hay autobuses urbanos nocturnos en la mayoría de las ciudades, quedan taxis, en Cali, Colombia hay más (todos amarillos) que otros vehículos, igual motos.  Es mejor establecer el precio con los taxistas con anticipación, también pueden ser arriesgados en algunos lugares, se dice que pasaban unos asaltos por personas quienes fingían ser taxistas, por lo que vale la pena prestar atención a las señalizaciones. En Venezuela los taxis recogían varias personas en camino.

6. En Honduras, Comayagua  las calles no tenían nombres y no había números de las casas, se necesitaba  recordar algún punto de referencia. Cuando estaba oscureciendose, no podía encontrar la casa de las chicas con las que me quedaba. Supongo que puede suceder lo mismo en otros lugares, por lo que vale la pena prepararse mejor.

7. Es bueno caminar rápido (muchos latinos caminan despacio) y con firmeza para no parecer  una persona perdida.

8. Me transladía sin mapa, siguiendo la „punta de la lengua como guía”, pero preguntando la gente mejor preguntar a varias personas, porque pasa que indican  la dirección equivocada, tienen un problema de orientación o sientan una vergüenza que no sepan.

9. Prácticamente nunca me he envenenado durante mi viaje, a pesar de beber agua de las fuentes, grifos en muchos lugares ( por supuesto antes asegurandome si se puede, o cocinaba evitando las compras de los plásticos cuales detesto por la contaminación) excepto  unos días en Guatemala. Trataba de cuidar la higiene, asegurarse de que el vendedor no tocara el dinero y la comida con las mismas manos, yo misma cocinaba más a menudo, principalmente verduras y frutas. Es recomendable tener algún remedio contra los envenenamientos por si acaso, recomiendo una tintura casera de cáscaras de nuez verde, lo ayudó a mí y a otros en un santiamén varias veces.

10.  Caminando por las selvas se puede encontrar numerosos insectos (algunos inyectan las larvas dentro la piel), arañas como tarantulas, escorpiones, serpientes venenosas (por ejemplo las populares serpientes diminutas, coral o barba amarilla que pueden matar en pocos minutos, pero no son agresivas como las africanas, solo hay que tener para no pisarlo por una casualidad. Me pasó encontrarla dormida en el camino. Sin embargo no entremos en pánico. Caminaba mucho por los bosques, solo los tábanos me picaron dolorosamente en Guatemala o arácnidos diminutos – coloradillas en Costa Rica. La sábila, aloe vera me ayudó efectivamente a regenerar la piel y prevenir más picaduras.

11. Es mejor retirar dinero de un cajero automático al lado de los bancos. No pude sacar dinero de un cajero automático en una estación de autobuses en Lima, Perú, y el dinero luego desapareció de mi cuenta, no lo recuperé. Se puede pagar con tarjeta en algunos lugares, pero no en todos, en varios lugares es arriesgado.

Buenaventura puerto colombiano muy ruidoso

12. El riesgo de los accidentes de tráfico es alto y esto es lo que más me daba miedo, a veces estaba tan aterrorizado que quería salir . En Ecuador el autobús casi se hubiera deslizado hacia el abismo, tuvimos que esperar a un tractor para sacarnos, regresando de la Amazonía.  Hay que tener  especial cuidado al cruzar las calles. Yo no tenía influencia en el modo de manejo de los conductores locos, tenía que confiar en la Providencia. En algunos lugares, en Colombia, Bolivia, habían mototaxis  aún más arriesgados. Muchos familiares de mis amigos, principalmente de Colombia, murieron en accidentes, incluido unas personas que conocí. La sobrina de un amigo fue atropellada por un policía en un paso de peatones …

13. Se puede encontrar unos cuenteros, quienes saben crear unas ilusiones, mantengamos la confianza limitada.

14. No tenía tanta tanto coraje viajar sola pidiendo aventón a la calle, aunque encontraba gente que viajaba de este modo, incluso mujeres, sola unas veces en Riviera Maya, Chiapas de México y en Honduras pero estando con otros viajeros.

15. En Dominicana, Puerto Plata hay unos hombres que saben varias lenguas quienes buscan unos viajeros, ofreciendo una ayuda, guiar, esperando una propina, llevando a los restaurantes más caros, con cuales colaboran, recibiendo una comisión.

16. De vez en cuando usaba „couchsurfing”, „workaway” de este modo se podia revisar, conocer las referencias de los lugares, anfitriones locales.

17. La frontera De Honduras con Nicaragua es horrible, muchisimos insistentes, estafadores, buscando unos transeuntes, ofreciendo cambiar dinero, llevar en triciclo por los precios sobreestimados, aqui es aconsejable mantener mucho cuidado, calma, perseverancia.

18. A veces mejor preguntar por permiso de hacer foto. Algunos solos mismos ofrecen al saber que los viajeros les gusta pues proponen que se puede hacer por un bajo precio.

Peru, un hospedaje an casa muy humilde, pobre pero cariñosa

Los viajes solitarios tienen sus desventajas, pero también numerosas ventajas. Nos hacemos más abiertos para la gente local, me encontraba con interés, admiración, a veces incluso con un exceso de cuidado. A menudo las personas que ven a una mujer solitaria estaban más dispuestas a  charlar y ayudar. Por lo general no me sentía sola, encontraba mucha gente, era relativamente fácil entablar las amistades en el camino, cortas o más largas, con algunos sigo en contacto hasta ahora. También podemos ser más independientes, sin peleas, querellas, quejas. El viaje me resultaba más barato, porque los precios se podían negociar y no buscaba demasiada comodidad, pero es difícil encontrar un compañero que no requiera un „mejor estándar”. A través de un viaje solitario se puede pensar en muchas cosas de la vida, desarrollar el carácter, conseguir más confianza de sí mismo, independencia y diligencia con el tiempo. Estos tipos de viajes no son para todos y no en cada momento, etapa de la vida. También sí hay varios inconvenientes, al tener compañía constante, siempre puedes compartir tus impresiones, pensamientos, tener  apoyo psíquico y técnico mutuamente. En Bolivia, en San Borja por ejemplo sucedió que me quedé sin efectivo, ningún cajero automático aceptaba la tarjeta, no había forma de pagar el alojamiento. Afortunadamente encontré transferencias internacionales y otro viajero un español, quien me prestó para hacer una llamada…

En conclusión es posible disfrutar de un viaje solitario, hay muchos ejemplos vale la pena tener conciencia de los peligros, pero no caigamos en la paranoia y no sucumbamos al pánico. Conocí a mucha gente en el camino, incluidas mujeres que viajaban solas, también de Polonia quienes no experimentaron situaciones demasiado desagradables, algunas tenían algo, pero estos son casos aislados, cosa de la suerte. Igual encontraba personas viajando con los niños. Tuve algunos problemas, pero justo después sucedía algo asombroso, encontraba una ayuda lo que más apreciaba. Una de las canciones de salsa dice: „Así es la vida tan caprichosa, a veces negra, a veces color rosa”.

JMJ, voluntariado, Rio de Janeiro

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s